Próbę napisania tego posta podejmowałem kilka razy, za każdym razem zmieniała się tematyka wpisu oraz związane z nią emocje. Jednak dzięki temu że mam to szczęście i jestem narzeczonym tak wspaniałej, mądrej osoby temat wpisu jest taki a nie inny, a co najważniejsze jest pozytywny.
Tematem przewodnim tego wpisu będą dwa przykłady moich „pozostałości” z czasów gdy jeszcze byłem architektem. Mowa tutaj od dwóch kocich przyjaciołach: kocie mojej mamy Chipperze, oraz naszym (mojej narzeczonej i moim) wspólnym kocie Fosterze.
„No dobrze dobrze, dwa koty fajnie, Ale dlaczego architekci?”
Wszystko zaczęło się od istnej fascynacji którą przejawiałem z moim przyjacielem podczas studiów architektonicznych. Byliśmy zafascynowani twórczością architekta David’a Chipperfield’a. A ponieważ złożyło się to w czasie kiedy moja Mama dostała kota, i tym sposobem u Mamy mieszka słynny architekt. Co lepsze nie tylko moja rodzicielka zyskała „na własność” osobistego architekta. Jakoś w podobnym momencie Mama Konrada (bo tak ma na imię wspomniany przyjaciel ze studiów) weszła w posiadanie młodej kotki, kotka została nazwana Zaha. Imię otrzymała po bardzo znanej architektce nazywającej się Zaha Hadid.
A teraz najważniejsze, istna wisienka na torcie, Foster! Mieszka z nami od sierpnia. Co prawda architektem może i od dobrych paru lat nie jestem, ale to żebym został „kocim architektem” było dla mnie oczywiste. A jak że jest „Brytyjczykiem” wybór imienia nie był szczególnie trudny. Zastawiałem się jeszcze na nazwiskiem polskiego architekta - Oskara Hansena jednakże jakoś nam nie pasowało jego nazwisko na imię kota. A jak że nie siedzę już aktywnie w świecie architektury wiele nazwisk mi się nie pobawiło w głowie… Aż tu nagle przypomniał mi się Norman Foster. Całkiem nam spodobało się to imię, a jako że to brytyjski architekt uznaliśmy że to jest to. I tak tym sposobem zamieszkał z nami jeden z najsłynniejszych architektów na świecie.


Korzystają z okazji chciałem poruszyć temat odmienności, która pomimo tego że dodaje nam wyjątkowości to w dzisiejszym świecie jest niestety uważana za „wadę”. Przestawię to na przykładzie tych dwóch kodów. Chipper długo nie mógł znaleźć domu ponieważ jest czarny, a jakaś głupia tradycja uświadczyła ludzi w przekonaniu że czemu kot przynosi pecha.
Ja z kolei gdy zobaczyłem Chipper’a powiedziałem
„ale fajnie, czarny kot, no jasne, przecież to kot architekt"
(wśród architektów panuje tendencja na upraszczanie, a szczególnie w ich garderobie- był swoista świetnością. Piszę tą słowa ubrany w jedną z wielu moich czynnych koszulek 😹). Z kolei z Foster’em wyglądała następująco - ponieważ większość kotów jego rasy jest w odcieniu szarości, a ponieważ kot o umaszczeniu Foster’a to rzadkość właścicielka hodowli obawiała się że znalezienie dla niego domu będzie problemem. Tymczasem my byliśmy przerysowani tym jak wygląda i nie zamieniłybyśmy go za żadne skarby na „typowego” szarego brytyjczyka. Z jednej strony to trochę smutne że ludzie lubią dyskryminować odmienność. Z drugie strony cieszę się z tego powodu, dzięki temu że „większość” pragnie pospolitości, zwyczajności, mamy łatwy dostęp do prawdziwych skarbów, to całkiem paradoksalne.
Zobacz inne wpisy
Atomowy nawyk
Tworzę ten wpis z samolotu którym lecimy właśnie do Paryża. Dotyczy on koncepcji nawyków i ich wpływu na nasze życie.
Biorę życie takie jakie jest
Aby jakoś uporządkować ten wpis zacznę od pewnej przytrafiającej mi całkiem systematycznie rzeczy
To nawyki są dla nas, a nie my dla nawyków
Mam świadomość, że dużo tu się „dzieje” - niespełnione obietnice publikowania, ciągle wstawki z „atomowych nawyków”…