Wszystkim czekającym z zapartym tchem na wpis o naszym ,,dniu przypadków” mogę jedynie powiedzieć, że podjęliśmy próbę spędzenia takiego dnia. Był wyjątkowy, bardzo dla mnie ważny i mamy pewne przemyślenia dotyczące przypadkowości w naszym życiu. Zamierzamy przedstawiać Wam ten dzień w formie rozmowy, jednak nie dziś. Zamiast tego, poruszę dziś temat spokoju, czyli czegoś, co jest bardzo potrzebne każdemu człowiekowi.
Głównym powodem tej dynamicznej zmiany planów jest potrzeba spokoju i unikania presji, którą zazwyczaj sam sobie narzucam. Dobrym tego przykładem jest ustalona data publikacji moich wpisów — miały się one ukazywać zawsze w ten sam dzień tygodnia: w czwartek. Do tej pory udawało mi się tego trzymać. Aż do zeszłego czwartku…W teorii wszystko było gotowe. Nagrałem nawet notatkę głosową z naszego „dnia przypadków” — z tego, co przeżyliśmy i jak to wtedy odbieraliśmy. Pozostało już tylko przelać wszystko na papier. Ale w pewnym momencie po prostu stwierdziłem: nie.
W spokojniejszych czasach
Planuję regularnie publikować moje przemyślenia. Co więcej — mam konkretny plan, jak sprawić, by były naprawdę systematyczne. Ale to nastąpi kiedyś, w spokojniejszych czasach. W tego typu projektach ogromnie ważne są dwie rzeczy: odpowiednia motywacja i szczerość. Bez jednego i drugiego trudno, by z całego planu wyszło coś naprawdę „dobrego”. Tak, zdaję sobie sprawę, że to kolejny wpis o trudnościach, z którymi się zmagam.
„A gdzie tu coś pozytywnego, co może dodać otuchy ludziom zmagającym się z podobnymi, a może i cięższymi dolegliwościami?” — zapytacie.
Właśnie tutaj! — odpowiem.
Uważam, że pokazywanie swoich słabości i dzielenie się tym, jak sobie z nimi radzę, paradoksalnie pełni właśnie tę funkcję — daje otuchę. Dodam tylko, że nie jestem osobą, która robi cokolwiek na siłę. Jeśli to czytacie, to znaczy, że po pierwsze: zdecydowaliście się poświęcić na mój wpis najcenniejszą rzecz, jaką posiadamy — czas. Po drugie: ja musiałem dojść do wniosku, że ten wpis naprawdę ma znaczenie, i że warto było go napisać. Wierzę, że wszystko to spełnia jeszcze jedną ważną rolę — swoistą formę autoterapii, która przynosi mi spokój.
Podsumowanie
Na koniec jeszcze jedno wyjaśnienie. Wiecie, dlaczego na okładce tego tekstu widnieje „rozwalony” kot? Otóż jest to mój Osobisty Mistrz Spokoju. Wystarczy tylko spojrzeć, jak ma głęboko w poważaniu wszystkie problemy tego świata.
Zobacz inne wpisy
Sprawny a normalny
Dzięki fundacji Sprawne Wspinanie wziąłem udział w wyjeździe wspinaczkowym na Sycylii, który był dla mnie ważnym krokiem ku samodzielności.
Kontrolowany chaos
Wpis inspirowany cytatem z „Krew Elfów” Andrzeja Sapkowskiego przypomina, że w każdym z nas jest zarówno chaos i porządek.
Droga bez głowy
Eksperyment z medytacji „The Headless Way” pokazuje, że nie widzimy własnej głowy, a mimo to wiemy, że istnieje. A to ciekawe!