Trochę dystansu
Zdaje sobie sprawę z tego, że tekst zatytułowany „Droga bez głowy” w dzienniku kolesia po urazie głowy, może wskazywać na tekst o moich zmaganiach po urazie głowy, ale nie! Nic bardziej mylnego.
Dzisiejszy wpisy jest o czymś zupełnie innym. O czymś, co wywarło na mnie ogromne wrażenie, gdy pierwszy raz zetknąłem się z takim spojrzeniem na sprawę, a mowa tutaj o cyklu medytacji „The headless way”, który znalazłem w aplikacji „Waking up”, której używam od kilku lat.
Zaskoczenie
Przybliżę Wam, co mnie tak zaskoczyło. Chodzi o bardzo prosty eksperyment na udowadnianie sobie, że coś istnieje. Wskazujemy palcem jakiś obiekt przed nami, dajmy na to stół, po czym mówimy: „Widzę ten stół więc wiem, że istnieje” (aspekty złudzeń optycznych tu pomijamy…). Skupiamy się jedynie na wzroku, przecież stół może być na tyle daleko, że nie będziemy go wstanie dotknąć. Następnie wybieramy kolejną rzecz, tym razem niech to będzie nasza prawa noga. Wskazujemy na nią palcem, po czym mówimy: „Widzę moją prawą nogę więc wiem, że istnieje”.
Zgodzicie się, że w ten sposób możemy w łatwy sposób sprawdzić istnienie otaczających nas rzeczy. A co się dzieje, gdy wycelujecie palec w swoją głowę? Co teraz? Przecież to, że mamy głowę jest dla nas oczywiste. Jednak nie korzystając z lustra bądź lustrzanego przedmiotu, nie jesteśmy w stanie zobaczyć swojej głowy. Dobrze jednak wiemy, że jest. Możemy wyobrażać sobie, że patrząc z naprzeciwka widzimy jej fragment lub obserwować jej cień, jednak jej samej nie jesteśmy w stanie zobaczyć.
W takim razie skąd wiemy, że mamy głowę?
Dla obserwatora z boku jest jasne, że mamy głowę – on ją dobrze widzi. My zaś widzimy jego głowę, której on sam nie może zobaczyć.
Idąc dalej tym tokiem rozumowania, moja głowa nie istnieje, ponieważ jej nie widzę. Natomiast istnieje wszystko to, co widzę, co pojawia się w przestrzeni, którą „widzi” moja głowa. Ona tę przestrzeń w pewnym sensie stwarza.
Mogę więc powiedzieć osobie, która na mnie patrzy, że z mojego punktu widzenia istnieje ona w przestrzeni, którą dla niej tworzę w mojej głowie. Świadomość, że możemy być dla kogoś przestrzenią jest miłym odczuciem 😊
Trochę filozofii
Jestem przestrzenią dla kogoś, kto na mnie patrzy. On zaś jest przestrzenią dla mnie. Jego głowa nie istnieje, gdyż jej nie widzi. Ale widzi moją, więc jego głowa tworzy przestrzeń, w której istnieje moja głowa, w której istnieję ja. Świadomość tego, że istniejemy w przestrzeniach, które tworzymy dla siebie nawzajem jest ciekawa i w pewnym sensie wiążąca. Czyż to nie dobry powód, by być uważnym na drugiego człowieka?
Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc każdy może odebrać to zupełnie inaczej. Tak, wiem, dosyć to wszystko zawiłe, a do tego mogłem sprawę jeszcze trochę skompilować starając się tłumaczyć proces z medytacji, którą słyszałem po angielsku na polski. Mam jednak nadzieję że coś z tego zrozumiecie. Pamiętajcie - jesteście dla innych całą ich przestrzenią!
Jeżeli zainteresował Was ten sposób myślenia poznajcie twórcę metody, angielskiego filozofa Richarda Langa: https://headless.org/polish/intro_pl.htm
Zobacz inne wpisy
Biorę życie takie jakie jest
Aby jakoś uporządkować ten wpis zacznę od pewnej przytrafiającej mi całkiem systematycznie rzeczy
Jestem artystą
Przy czym nie chodzi tu w ogóle o zdolności, czy specjalne predyspozycje. Bardziej o nadawanie temu, co robimy innych znaczeń.
Nie chce mi się!
Plan był ambitny, codziennie chciałem ćwiczyć 5 minut, po czym nagrywać filmik pokazujący progres i moje zmagania z kapkami.