historia
5/5/2025
I
5min

Pryzmatyczne twarze

Twarz wydawała się znajoma, jednak nie mogłem sobie przypomnieć, kim jest… Gdy to usłyszał przedstawił się.

Abstrakt


W dzisiejszym wpisie chciałbym poruszyć dwie rzeczy, które wydarzyły się w tygodniu, w którym piszę ten post, a tytuł ma podkreślić, żeby nie poddawać się, gdy dotykają nas „przeciwności losu”.



Drogi przyjacielu, mam nadzieję, że to czytasz


Zacznę od tej przyjemniejszej! Gdy byłem na treningu na ściance, podszedł do mnie kolega, którego lata temu poznałem w miejscu, w którym rozpoczęła się moja przygoda ze wspinaczką. Po przywitaniu zapytał mnie, czy go pamiętam, a ponieważ z pamięcią do twarzy mam problemy odpowiedziałem, że nie. Twarz wydawała się znajoma, jednak nie mogłem sobie przypomnieć, kim jest… Gdy to usłyszał przedstawił się. Gdy usłyszałem jak się nazywa, zalała mnie fala wspomnień. Co ciekawe, przypomniałem sobie, jak ma na imię jego córka i to, jaką ksywkę miał trener, u którego trenował, gdy się poznaliśmy.

Ciekawa jest ludzka pamięć. Pamiętałem trochę szczegółów o nim, jednak twarzy, mimo tego, że widzieliśmy się kilka razy po moim wypadku nie byłem w stanie zapamiętać. Bliskie mi osoby rozpoznaję bez problemu, jednak najwyraźniej twarze, które nie „przeniosły się do pamięci długotrwałej”, są często dla mnie zagadką. Radzę sobie z tym w taki sposób, że zapamiętuję jak najwięcej szczegółów, po których mogę zidentyfikować daną osobę. Ale to nie jest też tak, że od czasu mojego wypadku nie zapamiętuję twarzy! Gdy się z kimś widuję regularnie i twarz tej osoby przeniesie się do pamięci długotrwałej, to już rozpoznam ją bez problemu!


Ktoś to czyta! Jupi!!!


Dosyć odbiegłem od powodu, dla którego przytoczyłem historię o koledze ze ścianki… wydaje mi się, że to był pierwszy raz, kiedy podeszła do mnie osoba, z którą praktycznie nie utrzymuję kontaktu i powiedziała mi, że czyta posty, które tu zamieszczam. To bardzo miłe uczucie, gdy „namacalna” osoba mówi Ci, że jest czytelnikiem twojego bloga!



Mniej przyjemne rzeczy


To teraz przejdźmy do tej mniej przyjemnej rzeczy. Od mojego powrotu z ostatniego turnusu rehabilitacji oczu, starałem się przyzwyczaić do korzystania z okularów, na których mam naklejone folie pryzmatyczne, które mają mi pomóc w funkcjonowaniu z ograniczonym polem widzenia. Do chodzenia w okularach z tymi foliami trzeba się przyzwyczaić. I nie jest to proste. By przyśpieszyć proces, zacząłem używać ich przez większość czasu, kiedy nie używam okularów do czytania (folie mam naklejone tylko na te do dali). Skłamałbym gdybym powiedział, że początki były łatwe, a tu w momencie, w którym zaczynałem się pomału przyzwyczajać do chodzenia w nich, po myciu okularów nagle zostałem z jedną przyklejoną folią i drugą odklejoną…


Powrót do planu


Przed powrotem z turnusu rehabilitacyjnego oczu z Poznania, spytałem, co zrobić w takiej sytuacji. Ustaliliśmy, że po prostu wyślę im swoje okulary do ponownego przyklejenia folii (przykleja się je w sposób, którego w domu nie odtworzę…). Spakowałem więc okulary z odklejona folią i założyłem te, w których wykonuję ćwiczenia (bez folii).

Było mi trochę smutno z tego powodu, jednak w miarę szybko zabrałem się do pisania wiadomości, by ustalić dalsze szczegóły – co i jak. Ponieważ wydarzyło się to w święto pracy, a w tym roku wypadało ono w czwartek, postanowiłem nie wysyłać maila do poniedziałku (przecież i tak by go nikt nie odczytał…). Plan działania już mam! Zostało mi tylko czekać do poniedziałku, by ustalić dalsze kroki. Może i było mi z tego powodu trochę przykro, jednak popatrzmy na to z drugiej strony! Wydarzenie to zmotywowało mnie do napisania tego wpisu na bloga, by podzielić się z Wami tą historią! Poza tym ułożenie dokładnego planu działania spowodowało, że mogłem po prostu czekać na jego realizację.

Kurczak bez głowy

Ułożenie na spokojnie konkretnego planu działania, pozwoliło mi zachować spokój, więc obeszło się bez nerwowego latania jak kurczak bez głowy – jak mawia  moja żona, Justyna z sytuacjach, gdy coś mnie zaskakuje i wybija z rytmu, przez co czasami tracę głowę. Wszak tylko spokój może nas uratować.

User rating
Mateusz Kornecki
autor

W 2022 roku, podczas treningu rowerowego, doznał poważnego urazu mózgu. Po długiej rehabilitacji stopniowo odzyskuje sprawność i dzieli się swoimi doświadczeniami. Pisze szczerze o codziennym życiu osoby z niepełnosprawnością – bez upiększania, ale z dystansem i odrobiną humoru. Lubi pizze, długie spacery i jest wielkim fanem Wiedźmina.

Zobacz inne wpisy

historia

Biorę życie takie jakie jest

Aby jakoś uporządkować ten wpis zacznę od pewnej przytrafiającej mi całkiem systematycznie rzeczy

rehabilitacja

Jestem artystą

Przy czym nie chodzi tu w ogóle o zdolności, czy specjalne predyspozycje. Bardziej o nadawanie temu, co robimy innych znaczeń.

rehabilitacja

Kiedyś szczyt, dziś obóz bazowy

Jak utrzymać motywacje w rehabilitacji neurologicznej? O wypracowanej relacji z procesem.