Tym razem chciałbym podzielić się z Wami moim „niewinnym” dzisiejszym przemyśleniem. Aby jakoś uporządkować ten wpis, zacznę od pewnej rzeczy, która przytrafia mi się całkiem systematycznie. W sytuacjach, które naruszają mój „wewnętrzny porządek świata”, zdarza mi się… „wybuchnąć”. Puszczają mi nerwy, denerwuję się, a niekiedy cały świat może z łatwością „podziwiać” mój aktualny humor.
Akceptacja
Miałem duży problem z tym, żeby w pełni zaakceptować to, kim jestem – a także, kim „starałem się być” w pewnych sytuacjach. Odnoszę wrażenie, że te moje napady gniewu były jedynym elementem mojej obecnej niepełnosprawności, którego przez długi czas nie potrafiłem zaakceptować. Ale koniec z tym.
Publikując tego posta, chcę dać wyraz akceptacji samego siebie. Uważam – i pisałem o tym już wcześniej – że równie ważne jak bycie dobrym człowiekiem wobec innych, jest bycie dobrym dla samego siebie. Co ciekawe, to drugie może się okazać dużo trudniejsze.
Podsumowanie
Na zakończenie chciałbym podzielić się jeszcze jedną, „prostą” myślą związaną z nadchodzącymi świętami. Pamiętajmy, że w świętach nie chodzi o to, by tego jednego dnia wszystko było „jak należy”. Choć może to zabrzmieć trochę dziwnie – a dla niektórych nawet „bluźnierczo” – uważam, że ważniejsze jest bycie dobrym człowiekiem przez cały rok niż stworzenie pozorów idealnego dnia, za którym przez resztę czasu stoi chaos i obojętność.
Kończąc ten wpis, chcę Wam wszystkim życzyć wesołego życia. Tak, dobrze widzicie – nie przejęzyczyłem się. Nie życzę Wam wesołego dnia, tygodnia ani nawet roku. Życzę Wam wesołego, prawdziwego, spokojnego życia.
Zobacz inne wpisy
To nawyki są dla nas, a nie my dla nawyków
Mam świadomość, że dużo tu się „dzieje” - niespełnione obietnice publikowania, ciągle wstawki z „atomowych nawyków”…
Atomowy nawyk
Piszę ten wpis w samolocie lecącym do Paryża. Chcę podzielić się refleksją o nawykach i ich wpływie na życie.
Tam i z powrotem
Czyli opisanie mojej pierwszej w pełni samodzielnej „wyprawy” z domu do sklepu i z powrotem.