Dziś chciałbym podzielić się z Wami historią, która przydarzyła mi się jakiś czas temu, gdy postanowiłem odebrać książkę z paczkomatu. Tak, to był ten paczkomat, który zainspirował wpis „tam i z powrotem” i który stał się inspiracją dla nazwy stowarzyszenia.
Podczas wykonywania zadania domowego z psychoterapii, polegającego na spisywaniu na bieżąco lęków pojawiających się w mojej głowie, uświadomiłem sobie, jak wiele ich generuję. Ponieważ zdecydowanie nie chcę być osobą lękową, zacząłem obsesyjnie z nimi walczyć. Wkrótce zrozumiałem, że próbowałem iść w przeciwną stronę, przesadnie je ignorując. Lęki są naturalną częścią naszego życia i nie wszystkie z nich są złe.
Za każdym razem, gdy szedłem do paczkomatu, mimo że droga była bardzo prosta (dwa skręty i dłuższy odcinek prostej), włączałem nawigację „dla pewności”. To włączanie telefonu było doskonałym przykładem zachowania lękowego, nad którym chciałem pracować. Dlatego tym razem postanowiłem nawigacji nie używać. Przeanalizowałem trasę w głowie i doszedłem do wniosku, że na pierwszym skrzyżowaniu powinienem skręcić w prawo, a potem przejść na drugą stronę ulicy, aby dotrzeć na miejsce.
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Idąc, czułem, że coś jest nie tak, ale starałem się powstrzymać chęć sprawdzenia na telefonie, czy na pewno idę dobrze. W końcu to przecież taka prosta trasa, a ja walczę ze swoimi lękami. Podczas drogi słuchałem podcastu, co sprawiało, że spacer był całkiem przyjemny.
Mimo to, cały czas miałem poczucie, że robię coś nie tak. W końcu, starając się jak najmniej patrzeć na telefon, sprawdziłem, czy nawigacja poprowadzi mnie dalej tą samą drogą, czy każe zawrócić. Pokazała, by iść prosto, więc w pośpiechu ją wyłączyłem, nie chcąc „poddawać się” swoim lękom. W najgorszym razie mogłem przecież zawsze zawrócić, co też byłoby w porządku.
Idę więc dalej, aż nagle zatrzymuje się samochód, opuszcza szybę, a kierowca (Kasia, żona mojego taty) wita się i pyta, dokąd zmierzam.
– Idę do paczkomatu – odpowiadam.
– Właśnie tam jadę, chciałam odebrać paczkę. Wracając do domu, wsiadaj, pojedziemy razem – mówi z lekkim zdziwieniem.
Wsiadłem do samochodu i po chwili jazdy zrozumiałem, dlaczego Kasia była zdziwiona. Okazało się, że szedłem w przeciwną stronę niż paczkomat – i wyszło na to, że zrobiłem tylko „kawałek” drogi w dobrym kierunku.
Tyle razy szedłem tą drogą i było mi trochę głupio. Nie przejmowałem się jednak tym zdarzeniem. Teraz już wiem, co poszło nie tak, ale jestem zadowolony z podjętej próby. Przecież nie będę włączał nawigacji „dla pewności” w drodze do miejsca, w którym byłem wiele razy w życiu.
Po pewnym czasie Justyna powiedziała mi, że to zdarzenie wywołało spore zaniepokojenie wśród moich bliskich. Nie mogli wiedzieć, że chodziło tylko o moją zbyt intensywną walkę z lękami i że przez długi czas czułem, że idę w złym kierunku.
Przypomniał mi się też żart, który kiedyś usłyszałem od nauczyciela fizyki:
Idzie student fizyki ulicą, zaczepia go starsza pani:
– Do kościoła to dobry kierunek?
– Dobry – odpowiada student.
– Kierunek dobry, ale zwrot przeciwny - dodaje.
W moim przypadku było podobnie: kierunek był dobry, ale zwrot… nie.

Zobacz inne wpisy
Tam i z powrotem
Czyli opisanie mojej pierwszej w pełni samodzielnej „wyprawy” z domu do sklepu i z powrotem.
Mateusz Kornecki i wpis filozoficzny
O ukrytym pragnieniu życia, takiego prawdziwego, bez kropek, ale z przecinkami.
Mam plan!
Cały czas uczę się czegoś nowego o sobie - przed wypadkiem czy po, to bez znaczenia.