Długo zastanawiałem się nad tym, jak rozpocznę ten post, jednak już wiem! Rozpocznę go swoją parafrazą żartu o Jasiu:
„Przychodzi mały Mateusz z mamą do banku, podchodzi do lady, celuje palcami w stronę ekspedientki, po czym, cały rozpromieniony, mówi: „Mam plan!”. Chwilę później rzuca się w stronę różnych ulotek reklamowych i zaczyna układać je tak, by były ułożone względem wielkości oraz gramatury papieru, z którego zostały wykonane. Po chwili podchodzi jego mama, czochra mu czuprynę i mówi: „Mateusz, ty masz Aspergera, a nie plan…”.
I tym, mam nadzieję, że wesołym wstępem, rozpocznę dzisiejszy post, w którym opowiem o tym, czego dowiedziałem się podczas mojej ostatniej wizyty u psychiatry. O tym, że prawdopodobnie mam ADHD, słyszałem już wcześniej, ale dodatkowo dowiedziałem się, że mam również zespół Aspergera.
Żart o Mateuszu z „Aspergerem” nie był przypadkowy. Niedawno, podczas wizyty u psychiatry, usłyszałem, że poza ADHD mam — i od dawna miałem - również zespół Aspergera. Gdy to usłyszałem, byłem zdziwiony i zapytałem: jakim cudem, pomimo wielu wizyt u psychologa w dzieciństwie, a także u terapeuty, psychiatry i innych lekarzy, dowiaduję się o tym dopiero w wieku 30 lat?
W odpowiedzi usłyszałem, że ze względu na „skrzyżowanie” ADHD z Aspergerem, objawy były dobrze zakamuflowane. Z tego, co wiem, osoby z ADHD często mają problem z utrzymaniem porządku. Z kolei osoby z Aspergerem lubią schematy i wręcz przesadną organizację. I to by się zgadzało - może czasem jestem bardzo impulsywny, ale lubię mieć wszystko poukładane i ustrukturyzowane.
Ileż to rzeczy człowiek z czasem dowiaduje się o sobie. Wychodzi na to, że wiele z moich „szalonych” pomysłów było po prostu chęcią „zdobycia” dopaminy... ach, to ADHD… Przed chwilą miała miejsce kolejna sytuacja z pogranicza ADHD. Zadowolony z siebie i z tego, co napisałem, dałem tekst Justynie do przeczytania (mniej więcej tyle, co było napisane do tej pory). Cieszyłem się, jakbym skończył pisać i miał „wolne”. Justyna powiedziała, że bardzo fajne, tylko dziwne, że rozkręcam czytelnika, a potem nagle jest koniec. To było całkiem zabawne, bo gdy jej dawałem do przeczytania, zdanie, na którym tekst się kończył, nie było nawet w pełni dokończone. Początkowo pewnie chciałem zapytać, czy idę w dobrym kierunku, ale później całkowicie o tym zapomniałem. Myślałem, że już skończyłem i z niecierpliwością czekałem na jej recenzję. A przecież, skoro nawet nie dokończyłem zdania, to musiałem wiedzieć, że jeszcze będę pisał dalej…
Generalnie nie narzekam na swoją pamięć, ale czasem zapominam o rzeczach, które są dla mnie tak oczywiste, że nawet ich nigdzie nie zapisuję, bo po co? I tu pomaga mi pewna cecha związana z Aspergerem: obsesyjnie korzystam z aplikacji do zapisywania zadań. Bardzo często pomaga mi nawet zapisanie rzeczy niby oczywistych. Nie dość, że łatwiej mi wtedy zaplanować dzień, to jeśli tylko mój nawyk sprawdzania listy zadań na dziś będzie podtrzymywany, dużo łatwiej będzie mi „ogarniać rzeczywistość”.
Dam doskonały przykład z życia wzięty. Każdego poranka sprawdzam, czy kuweta naszego kota wymaga mojej „interwencji”. Dziś rozpoczął się remont na naszym piętrze (wymieniamy starą wykładzinę na panele). Ponieważ rano porządkowałem pokój przed przyjazdem ekipy, zapisałem w zadaniach, by wymienić żwirek w kuwecie. Ustawiłem przypomnienie na popołudniową godzinę, żeby mieć pewność, że to później zrobię. Co prawda ta godzina jeszcze nie nadeszła, ale ot tak otworzyłem aplikację do zadań, spojrzałem na listę, a tam - zadanie o kuwecie. W międzyczasie całkowicie o tym zapomniałem… Wychodzi na to, że to przesadne, skrupulatne pilnowanie listy zadań pomaga mi w codziennym życiu i w rehabilitacji. W rehabilitacji, bo trzymam tam między innymi listę ćwiczeń oczu, które mam wykonywać trzy razy w tygodniu. Dzięki temu, w dniu, w którym powinienem zrobić ćwiczenia, po prostu się pojawią, a w pozostałe dni - nie.
Całkiem zabawne - właśnie zauważyłem, że ten wpis praktycznie podwoił swoją objętość od momentu, w którym dałem go Justynie do przeczytania…
Zobacz inne wpisy
Hybryda samodzielności
Nie trzeba o niej mówić głośno ani marzyć w nieskończoność. Samodzielność wraca małymi krokami.
Pamiętniki z wakacji
Ostatnie tygodnie były pełne obowiązków i spraw, które się na siebie nakładały. Od tego wszystkiego musiałem zrobić sobie przerwę.
Dawanie sobie w żyłę, by zobaczyć co mi siedzi w głowie
Carpe diem to wezwanie, by żyć tu i teraz, doceniać chwilę i nie polegać zbytnio na przyszłości.